Zrobić coś dla siebie, tylko dla siebie, nie mając z tyłu głowy bagażu myśli ile ma się do ogarnięcia i przepracowania na różnych polach i w różnych obszarach swojego życia. A do tego wyjść ze swojej strefy komfortu, zrobić coś, co do tej pory było poza własnymi możliwościami a czasem napawało lękiem. I spotkać na swojej drodze fajne KOBIETY.
Bo jest taka dziewczyna
Martyna, to właśnie ona wymyśliła nazwę tego bloga. Pewnie gdyby nie Martyna ten blog, choć w moich myślach powstawał już od dawna, nie wypłyną by na świat tak szybko.
Lawendowe żniwa w Lawendowym Lnie
Jest lipiec, lawenda jeszcze kwitnie, czas na żniwa. Ruszamy z Kasią, moją towarzyszką podróży, w stronę Piły, aby skręcić chwilę przed, do Kotunia. Już blisko docelowego miejsca czuję spokój.
Jestem w Paryżu!
A może by tak „50” urodziny świętować w Paryżu? Marzenia się spełniają – nie, marzenia się spełnia! Poleciałam, świętowałam i nie żałuję, że właśnie tam 🙂
Lawendowe pola – Lawendowe Zdroje
Jestem szczęściarą! Aby zobaczyć pola kwitnącej lawendy nie muszę jechać do Prowansji. Choć może kiedyś pojadę i tam 🙂
Moja podróż do Portugalii
lipiec 2017 Byliście już we Włoszech albo we Francji czy Hiszpanii? A nie byliście jeszcze w Portugalii to koniecznie ruszajcie w tamtą stronę. Odwiedziłam Porto i Lizbonę i chciałabym tam wrócić jeszcze. I pewnie wrócę, do tamtych urokliwych, wąskich uliczek, uśmiechniętych ludzi, słońca i muzyki, dobrego jedzenia i Pastéis de nata. I właśnie o Pastéis de nata czyli pysznych babeczkach chciałabym tu napisać, bo to miłość od pierwszego wejrzenia. Przeczytałam o nich na blogu pewnej miłośniczki podróży a potem nie wyobrażałam sobie dnia bez babeczki i espresso. Historia ich jest taka: wywodzą się z klasztoru Hieronimitów w Belem. Zakonnicy używali pierwotnie białek z kurzych jaj do krochmalenia habitów, a z…